czwartek, 10 marca 2016

Czekoladowe racuchy z konfiturą malinową

Czas choroby nieco się dłużył... Nie zawsze człowiek dawał radę zejść rano do sklepu po pieczywo, a antybiotyk trzeba było brać po posiłku...
Szybkie i smaczne śniadanie to jest to! Najlepiej na słodko ;) W lodówce zawsze przecież jest mleko (u nas musowo!!!), jaja... w szafce jest mąka i proszek do pieczenia... Kakao też się znalazło ;)
Mega szybkie w przygotowaniu, mega szybko zjedzone... czekoladowe racuchy z konfiturą malinową ;) Jak je zrobić? Prościuteńko ;) niestety nie jestem w stanie podać dokładnych proporcji, ale przepis jest tak łatwy, że na pewno dojdziecie do idealnej konsystencji ;)

CZEKOLADOWE RACUCHY Z KONFITURĄ MALINOWĄ

1 jajo
1 łyżka kakao
mleko
3 łyżki cukru
mąka
1 łyżeczka oleju
proszek do pieczenia - na czubku łyżeczki
odrobina soli

Wykonanie:
Wszystkie składniki miksujemy, odstawiamy na kilka minut, żeby ciasto odpoczęło.
Na rozgrzanej patelni smażymy racuszki z obu stron. Podajemy z konfiturą malinową lub z tym, co lubimy najbardziej ;)

Smacznego ;)



wtorek, 8 marca 2016

Wątróbka drobiowa z jabłkiem i cebulką duszoną w cydrze

Tydzień temu rozłożyła nas choroba... Dzieciaki leżały z gorączką, którą potem sprzedały mamie ;) Na początku choroby człowiekowi jeść się nie chce, ale potem... Potem do głosu dochodzą zachcianki ;) 

Jasiek wymyślił, że dawno nie jedliśmy wątróbki. Faktycznie, tak się złożyło, że... Nawet nie wiem dlaczego... Wątróbka droga nie jest, szybko się ją przyrządza i jest smaczna ;)
Kupiłam więc wątróbkę, kupiłam cebulę i jabłka ;) Stojąc w kolejce do kasy zauważyłam jakieś  promocyjne puszki... Okazało się, że to cydr jabłkowy... Hmmm... wątróbka z jabłkiem... ten cydr... no i tak puszka wylądowała w koszyku ;) w sumie to był już rzut na taśmę ;)

Co z tego wszystkiego wyszło? 

WĄTRÓBKA DROBIOWA Z JABŁKIEM I CEBULKĄ DUSZONĄ W CYDRZE

30 dkg wątróbki drobiowej
mleko do namoczenia wątróbki
2 - 3 cebule
1 kwaśne jabłko
1 puszka cydru jabłkowego (sporo z tego zostanie do wypicia)
mąka do oprószenia wątróbki
sól
pieprz
majeranek

Wykonanie:
Wątróbkę myjemy, czyścimy, kroimy na kawałki, zalewamy mlekiem i chłodzimy w lodówce minimum 30 minut.
Cebule kroimy, jabłko obieramy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. Na patelni rozgrzewamy tłuszcz, wrzucamy cebulkę i lekko podsmażamy, dodajemy starte jabłko i jeszcze chwilkę smażymy. Doprawiamy solą, pieprzem i majerankiem po czym zalewamy wszystko cydrem (tak, żeby cebula i jabłko były przykryte płynem) i dusimy pod przykryciem ok. 15-20 minut.
W tym czasie wyjmujemy z lodówki wątróbkę, odlewamy mleko, płuczemy wątróbkę i osuszamy ją delikatnie ręcznikiem papierowym. Do miseczki wsypujemy mąkę, wrzucamy do niej wątróbkę, staramy się każdy kawałek wątróbki potraktować mąką i wrzucamy wątróbkę na patelnię z rozgrzanym masłem klarowanym. Smażymy wątróbkę na niewielkim ogniu. Po usmażeniu się wątróbki wyłączamy gaz i dodajemy do niej uduszoną cebulkę z jabłkiem. Doprawiamy do smaku i gotowe ;)


Smacznego ;)

poniedziałek, 7 marca 2016

Ciasteczka owsiane Moni ;)

Każdy może zrobić coś jedzenia ;) Czy duży, czy mały ;)
U nas mali zaczynają zwykle od ciasteczek ;) Ugniatają, zagniatają, turlają... Mama potrzebna jest w sumie tylko do wrzucenia blaszki do piekarnika i do wyjęcia upieczonych ciasteczek ;)

Mali kucharze i cukiernicy do dzieła ;) Na pewno dacie radę ;) Monia uwielbia piec te ciasteczka ;) ja też lubię, gdy Monia wybiera te akurat ciasteczka, bo po pierwsze - są smaczne, o orzechowym posmaku, choć nie ma tam grama orzecha, a po drugie - nie ma problemu z wałkowaniem i śladami mąki w każdym zakamarku kuchni ;)

OWSIANE CIASTECZKA MONI ;)

1 kostka (200g) miękkiego masła
1 szklanka cukru
1 jajko
2,5 szklanki płatków owsianych - błyskawicznych
1 łyżka kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

Wykonanie:
Miękkie masło ucieramy z cukrem na puszystą masę, dodajemy jajo, a następnie mąkę, kakao, płatki, proszek do pieczenia i sól. Wszystko łączymy - tu już mikser nie da rady - potrzebne będą ręce ;) Małe rączki sobie w tym poradzą ;) Z ciasta formujemy kulki, spłaszczamy je dłonią i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawiamy spore odstępy, bo ciasteczka rosną w czasie pieczenia ;)
Ciasteczka pieczemy w temperaturze 180st.C przez ok. 12-15 minut ;) Można je przechowywać do tygodnia w zamkniętej puszce ;)

PS. Ciasteczka są raczej do chrupania ;) Uważajcie na zęby ;)




niedziela, 6 marca 2016

Czekoladowa cukinia

Strasznie długo nas tu nie było :-( Niestety doba nie jest z gumy... Nie myślcie jednak, że w tym czasie głodowaliśmy, czy coś w tym stylu. Gotowaliśmy, jedliśmy, nawet fotografowaliśmy jedzenie, ale niestety, na to żeby przysiąść do komputera, obrobić zdjęcia i wrzucić przepis, czasu już brakowało :-(
Przy okazji czyszczenia dysku znalazło się całkiem sporo kulinarnych fotek i postaramy się opublikować kilka przepisów ;)

Długą przerwę chcielibyśmy osłodzić Wam cukinią ;) Tak, osłodzić ;) Cukinią w towarzystwie czekolady. Kochamy to ciasto ;) Jest mocno czekoladowe, miękkie i puszyste, a to co w nim najfajniejsze, że nawet jedząc zimne ciacho natykamy się w nim na półpłynną czekoladę ;) Po prostu bajka ;) Nie wierzycie? Tu fajnie widać czekoladkę:



Brzmi cudownie, wygląda cudownie, a żeby sprawdzić, czy smakuje cudownie to trzeba spróbować ;) No to.... łapcie przepis ;) 

CZEKOLADOWA CUKINIA

280g cukinii (jedna nieduża cukinia)
1 tabliczka gorzkiej czekolady (można dać więcej)
250g mąki pszennej
3 łyżki kakao naturalnego
1 łyżeczka sody oczyszczonej
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki soli
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
125g miękkiego masła
3 jaja
170g cukru

Wykonanie:

Cukinię starannie myjemy, ścieramy na tarce o grubych oczkach. Czekoladę łamiemy i siekamy na małe kawałki (ja dzielę kostkę na 4 części), łączymy z cukinią i odstawiamy.
Masło miksujemy z cukrem do uzyskania puszystej masy, dodajemy po jednym jajku i miksujemy dalej. Następnie dodajemy produkty sypkie - przesianą mąkę, kakao, sodę oczyszczoną, proszek do pieczenia, sól, kawę rozpuszczalną. Masa będzie bardzo gęsta, po połączeniu się składników dodajemy cukinię z czekoladą i starannie mieszamy. W tym momencie masa zacznie się rozluźniać i można ją przełożyć na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Nie przepadamy za wysokimi ciastami, więc u nas jest to blaszka o wymiarach 36x21cm ;)
Ciasto pieczemy w temperaturze 180st.C przez 35-40 minut. Piekarniki lubią jednak płatać figle, więc warto sprawdzić patyczkiem czy ciasto jest upieczone. Tylko uwaga - jeśli traficie patyczkiem na kawałek czekolady... to patyczek na pewno nie będzie suchy, choć ciasto może być już gotowe ;)

Po wystudzeniu ciasto można posypać cukrem pudrem ;)




Smacznego :)





środa, 24 czerwca 2015

Racuchy drożdżowe pani Ali i granitowa patelnia Ballarini

Przepis na racuchy dostałam od pani Ali dawno temu, ale jakoś nie składało się, żeby go wypróbować. Przede wszystkim dlatego, że zbyt późno wracaliśmy do domu... Rok szkolny jednak się kończy, zajęć po szkole coraz mniej, więc okazji do szaleństw w kuchni więcej ;)

Dzisiaj wróciliśmy stosunkowo wcześnie, a że dostałam do przetestowania granitową patelnię marki Ballarini, to od razu wiedziałam, że pierwsze na patelnię powędrują racuchy ;)

To był strzał w dziesiątkę ;) a właściwie dwa, bo i racuchy rewelacyjne, i patelnia... Szczerze mówiąc w patelni się zakochałam <3 miałam patelnie teflonowe, mam patelnie ceramiczne... teoretycznie można na nich smażyć bez tłuszczu, ale w praktyce... Praktyka dość mocno z teorią się mija :-(

Tym razem chciałam sprawdzić czy w przypadku granitu będzie podobnie, a było to moje pierwsze spotkanie z naczyniem wykonanym z granitu... Przestudiowałam instrukcję obsługi ;) umyłam patelnię, wysuszyłam, natłuściłam odrobinkę i postawiłam na gazie ;) po chwili termo point zmienił kolor ;) na patelnię powędrowały pierwsze racuchy. Jakże elegancko tańczyły po patelni ;) do końca smażenia nie używałam już tłuszczu, nic nie przywierało, nic się nie przypaliło, obyło się bez smrodu przypalanego tłuszczu ;) po zdjęciu ostatnich racuchów z patelni wyglądała ona jak.... przed pierwszym użyciem ;) 




Tyle o sprzęcie ;) teraz racuchy ;)
Nasłuchałam się w pracy jakie pyszne, jakie puszyste, jak szybko się je robi, że bez tłuszczu...
Dzisiaj nadszedł ten moment, kiedy miałam okazję zweryfikować te "ochy" i "achy" nad racuchami drożdżowymi ;)

Faktycznie - robi się je migiem ;) takim migiem, że ciasto podniosło mi ściereczkę nad miseczkę ;)
Migiem też znikają z talerzy ;) choć po tym jak urosło ciasto spodziewałam się sporej ilości racuchów i zastanawiałam się jakie będą na zimno, bo byłam pewna, że ciepłych nie zjemy...
Całkiem przypadkiem zostały 4 sztuki do zjedzenia na zimno - te które "pozowały" do zdjęć na patelni ;) 
Racuchy i na ciepło, i na zimno są puszyste, nie zbijają się, są przepyszne ;)
Nie powinniście jednak wierzyć mi na słowo ;) powinniście sami wypróbować przepis pani Ali ;) 
Rzucam więc przepisem - łapcie, róbcie racuchy i wcinajcie ;)

Racuchy drożdżowe pani Ali

400g mąki
2 jaja
30g świeżych drożdży
1,5 szkl. letniego mleka
1 łyżka cukru

Drożdże rozcieramy z cukrem i rozpuszczamy w letnim mleku. Do miski z przesianą mąką wbijamy jaja, a następnie wlewamy drożdże rozpuszczone w mleku i wszystko dokładnie mieszamy drewnianą łyżką. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia - ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Metalową łyżkę natłuszczamy olejem, nabieramy ciasto i nakładamy je na rozgrzaną patelnię. Racuchy smażymy na złoty kolor z obu stron. Łyżkę musimy dość często natłuszczać, bo inaczej ciasto nie będzie chciało "odchodzić" od łyżki.
Racuchy pięknie rosną i nie opadają nawet po wystygnięciu. Podajemy je oprószone cukrem pudrem lub z konfiturą ;) U nas zostały zostały zjedzone z nutellą śliwkową i konfiturą z gorzkich pomarańczy ;)

Smacznego ;)










środa, 20 maja 2015

Pieczone szparagi

Czekałam na nie długo i w końcu się doczekałam ;)
Znalazłam na targu wyjątkowo fajne zielone szparagi ;) cieniutkie, bez zdrewniałych końcówek... złapałam pęczek i pobiegłam do domu z mocnym postanowieniem upieczenia szparagów w masełku ;) Takie lubię ;) co ja gadam.... takie KOCHAM ;) za gotowanymi nie przepadałam i w sumie nadal nie przepadam, ale kiedyś znalazłam przepis na zupę szparagową. Żeby zrobić zupę należało upiec szparagi na maśle. Upiekłam i... przepadłam ;) przyznaję się bez bicia, że zupy wtedy nie udało mi się zrobić ;) nie było z czego - upieczone szparagi zostały wchłonięte zbyt szybko ;) wtedy dopiero pokochałam szparagi ;)

Chcecie spróbować? Nic prostszego ;)





SZPARAGI PIECZONE NA MAŚLE

1 pęczek szparagów - u mnie koniecznie zielone ;)
10 dkg masła
sól i pieprz do smaku

opcjonalnie - jajka 

Szparagi myjemy, odcinamy zdrewniałe końcówki (najlepiej wygiąć szparaga - jak pęknie to nie musimy odcinać niczego) i obieramy (jeśli szparagi są cienkie to ich nie obieram). Na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce układamy połowę pokrojonego w kostkę masła, na maśle układamy szparagi, doprawiamy solą i pieprzem i na nich układamy pozostałe masełko. Wstawiamy do nagrzanego do temperatury 220 st. C piekarnika na ok. 7 minut. Po tym czasie wyjmujemy blaszkę z piekarnika i staramy się poobracać szparagi ;) ja nie bawię się w obracanie każdego szparaga - mieszam na blaszce w prawo i w lewo ;) ponownie wstawiamy blaszkę do piekarnika na kolejne 5 minut ;)
Jeśli mamy ochotę na szparagi z jajkiem sadzonym to znów wyjmujemy blaszkę z piekarnika i wbijamy na nią jajko/jajka, solimy je i pieprzymy ;) i znów pieczemy ok. 5 minut - tak żeby białko się ścięło, a żółtko pozostało płynne ;) chyba, że lubicie inaczej ;)

Wyjmujemy szparagi (i ewentualnie jajka) z blaszki, polewamy roztopionym masełkiem ;) najlepiej smakują z pieczywem ;)

Smacznego ;)


wtorek, 19 maja 2015

Kotlety ziemniaczane

Po wielomiesięcznych przygotowaniach do Pierwszej Komunii Świętej Jasia jesteśmy już PO ;)
Lekko nie było, ale wszystko się udało ;)

Była uroczysta msza święta, było małe przyjęcie, tort i inne ciacha ;) Po tym wszystkim zostały nam wspomnienia, zdjęcia i.... calutka góra jedzenia ;) 
Ambitnie i z dużym zaangażowaniem jedliśmy to czego goście nie dali rady zjeść ;) I znów... "lekko nie było" :-D no bo ileż można jeść ziemniaki? ;) u nas w domu ziemniaki jemy średnio raz w tygodniu, ale na przyjęciu były i kluski śląskie, i ziemniaki... tych drugich zostało wyjątkowo dużo i żeby urozmaicić dzieciom posiłki matka zrobiła im... kotlety ziemniaczane ;)



KOTLETY ZIEMNIACZANE

1 kg ugotowanych ziemniaków
1 łyżka masła
10 łyżek startego żółtego sera
4 surowe żółtka 
sól i pieprz do smaku

jajko + bułka tarta = panierka

Obrane ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie, mielimy lub przepuszczamy przez praskę, do ciepłych ziemniaków dodajemy masło, żółty ser i żółtka. Mieszamy i odstawiamy do lodówki na co najmniej godzinę - chodzi o to, żeby masa dobrze wystygła - inaczej kotleciki będą nam się rozpadały w rękach w czasie formowania :/
Po wyjęciu masy z lodówki mokrymi dłońmi formujemy kotleciki, moczymy je w rozbełtanym jaju i obtaczamy w bułce tartej, po czym smażymy z obu stron na złoty kolor ;)
Kotleciki są chrupiące na zewnątrz i aksamitne w środku ;) rozpływają się w ustach ;)

Smacznego ;)

P.S. Mocno polecam ;) nawet jeśli ziemniaki musicie ugotować, bo "resztek" brak ;)